Nazywam się Katarzyna. Mam 20 lat, mieszkam w Warszawie...no taaak...studiuję pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim na I roku, wcześniej jeszcze studiowałam Cywilizację Śródziemnomorską...ale któregoś ranka obudziłam się i stwierdziłam, że to nie to...i przestałam tam chodzić. Najlepsze są proste rozwiązania.
Ze zmiany bardzo się cieszę, to był świetny pomysł. Nareszcie robię to co jest prawdziwie moje a nie jest niespełnionym marzeniem matki, ojca czy babci.
W wolnych chwilach, których nie ma szczególnie wiele, lubię snuć plany i marzyć. Obecnie wydaje mi się, że moje plany sięgają co najmniej wczesnej starości...
Chciałabym zacząć nowy kierunek studiów bo pedagogika nie jest szczególnie obciążająca a zawsze lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć. Byłaby to psychologia, jeszcze nie wiem na jakiej uczelni, ale chciałabym na UW. (bo z psychologii jest bezpośredni tramwaj na Plac Zbawiciela gdzie jest pedagogika ;)
Wszystkie moje marzenia dzielą się raczej na abstrakcyjne i na spełnialne. Marzy mi się pojechać kiedyś taką pakistańską ciężarówką, całą pomalowaną, w tłumie ludzi uczepionych jej na wszystkie możliwe sposoby i przystrojonej w pawie pióra...to by było coś! Chciałabym pojechać do Mongolii (w te wakacje możliwość spełnienia tego marzenia przeszła mi koło nosa...) i do Iranu. (to też przeszło koło nosa bo ojciec pojechał a ja zostałam...) Chciałabym kiedyś wejść na Kilimandżaro i pojechać do krajów afrykańskich. Odwiedzić jeszcze raz Marrakesz z jego wszystkimi, wąskimi, kolorowymi uliczkami, gwarnymi i gorącymi placami oraz zacienionymi meczetami. Z "placem cudów" który ożywa dopiero nocą kiedy wszędzie słychać rytmy bębenków i w powietrzu unosi się 1001 zapachów. Chciałabym też zobaczyć Londyn...to wydaje się bardziej realne ;)
Jeśli chodzi o spełnialne marzenia to bardzo, bardzo bym chciała nauczyć się hiszpańskiego i wyjechać do tego kraju na jakiś czas, hiszpański to jeden z ładniejszych języków świata, tak myślę ;) Chciałabym wreszcie zdać FCE co nie będzie specjalnym wyczynem bo uczę się angielskiego od przedszkola... Chciałabym też mieć siłę i pomysł, żeby zrobić coś dobrego dla ludzi, żeby było lepiej. Mam plan żeby w przyszłości prowadzić własną podstawówkę, ale nie taką molochowatą gdzie dzieciaki mają za zadanie przyswoić wiedze i są anonimowe, tylko taką podstawówkę z klimatem, która kształtuje też charaktery, która nie tylko ćwiczy pamięć, ale też pomaga rozwijać zainteresowania. Gdzie pani nauczycielka nie mówi "nie mam czasu, później", ale taką gdzie się po lekcjach zostaje i pomaga tym co nie wiedzą, albo gra się w piłkę albo zbijaka...może to być szkoła trochę podobna do angielskiej Summerhill, choć nie jestem pewna czy w Polsce to przejdzie...ale podobno marzenia sa nam dane razem z siłą potrzebną do ich spełnienia.
Imponują mi tacy ludzi, którzy umieją zrobić coś dla innych i jeszcze robią to na odpowiednim poziomie, jak np. Jurek Owsiak i WOŚP. Fantastyczna sprawa. Albo twórcy Unicefu...albo ludzie którzy są w stanie adoptować niepełnosprawne dziecko, które bez nich, mimo że jeszcze nie jest tego świadome nie tylko nie miałoby szans na normalne życie ale, co najważniejsze, na bycie kochanym. Każdy człowiek tego potrzebuje. Myślę, że jesteśmy trochę jak słoneczniki, które zawsze przekręcają swoje głowy w stronę Słońca a te do których promienie nie dosięgają zaczynają wysychać. Mam nadzieję stworzyć kiedyś takie miejsce gdzie dzieci będą czuły się potrzebne i bezpieczne. Gdzie będą mogły rozwijać swoje umiejętności i gdzie znajdą wsparcie. Liczę, że to jedno z tych spełnialnych marzeń :)))
To napisała Kasia w wieku 20 lat ;)


powrót do strony głównej